wtorek, 24 czerwca 2014

YES MAN

Pamiętacie "Jestem na tak" z Jimem Carreyem? Z malkontenta bojącego się zmian główny bohater filmu - uwaga, spoiler - przedzierzga się w "yes mana", człowieka, który nie przepuszcza ani jednej okazji w życiu i nie przechodzi obojętnie obok żadnej szansy. Cokolwiek staje na jego drodze, on podejmuje wyzwanie. Nawet na najbardziej absurdalne propozycje odpowiada "tak". I jak to się kończy? Znajduje pasję, miłość, radość życia - wszystko, czego dotychczas mu brakowało.

Mój kolego też miał pomysł na bycie "yes manem" - w pewnym konkretnym zakresie możliwym do zrealizowania w Warszawie lub innym dużym mieście. Otóż postanowił brać reklamy od wszystkich stojących przy wyjściach z metra i na ulicach ulotkarzy rozdających karteczki z zaproszeniami na szkolenia, fitnessy, posiłki... Kurs hiszpańskiego? Super, zawsze się chciałem nauczyć? Panie na godziny? Dowiem się chociaż o cenę i zakres usług. Pizza ze zniżką? Fantastycznie, nie jadłem dziś jeszcze obiadu.

Postawa kolegi bardzo mi zaimponowała. Może i ja powinnam zostać "yes woman" i zmienić swoją - nie bójmy się tego słowa - monotonną egzystencję w życie pełne wyzwań i przygód? W końcu też mogłabym nauczyć się jeszcze jednego języka, więcej ćwiczyć i zjeść czasem coś niezdrowego... A w wyniku tego znaleźć pasję, miłość i radość życia - jak bohater grany przez Jima Carreya.

Wrodzona ostrożność kazała mi wdrożyć ten projekt najpierw testowo na jeden dzień - i zobaczyć, co się stanie. A więc today is the day! Wychodzę ze stacji metra Ratusz. Dziewczyna wręcza mi białą karteczkę... No cóż, pewnie umrę jako "sometimes yes, sometimes no woman". Tej karteczce bowiem niestety spontanicznie powiedziałam "nie".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz