piątek, 10 stycznia 2014

KOT

Dzisiaj jest poniedziałek, zwany często najgorszym dniem tygodnia – o tyle niesłusznie, że nie wiadomo właściwie, w czym lepszy miałby być wtorek czy czwartek. Może w tym, że dają odrobinę większą nadzieję na weekend. Ale póki co do weekendu daleko, a ja idę do pracy. Słońce i deszcz – dziś moja dzielnica uśmiecha się przez łzy. Tęczy brak. Mijam balkon sąsiadów, na który po specjalnej drabince z wysiłkiem wspina się mokry futrzak-spaślak. Pewnie jest uzależniony od szyneczki. Z taką kondycją nie przeżyłby na wolności nawet doby...

Ale najwyraźniej w innych przypadkach natura wygrywa czasem z udomowieniem. Tak było z moim kotem, który regularnie wybierał się na niebezpieczne wyprawy po balustradach balkonów do sąsiadki-dentystki z klatki obok i kradł jej waciki (był - podobnie jak Alf - fetyszystą waty). Czy więc można całkiem udomowić jakieś stworzenie?... Zadając sobie to pytanie podchodzę do furtki, a na niej kartka: „Właściciela rudego kota proszę o zabranie go z mojego tarasu, na którym przebywa OD PIĘCIU DNI!”. Potrzeba wolności bywa silniejsza od potrzeby bezpieczeństwa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz