środa, 1 stycznia 2014

FIGA ADAMA

Rano przy kawie po raz kolejny z reklamy programu telewizyjnego o diabolicznych teściowych dobiegł mnie w tle angielski tekst "She was really scary" przykryty polskim "Była naprawdę przerażona". Wczoraj wieczorem facet w filmie powiedział, że uwielbia psy, a kobieta na to: "Naprawdę? Jesteś pisarzem?". Pierwszy lapsus to typowe pomieszanie imiesłowów powodujące w tym wypadku notabene kompletne odwrócenie znaczenia, drugi zaś to - jak sądzę - nieszczęśliwa autokorekta wordowa, która z psiarza robi pisarza, z audytów - biblijne Judyty, z dopełniacza "briefu" antyserowy statement "brie fu", a ze słowa "marketingowiec" jakże sympatyczną i inspirującą frazę "marketing owiec". 

Takie drobne nieścisłości bywają raczej zabawne niż groźne. Ale przecież w ciągu wieków popełniano bardziej znaczące błędy tłumaczeniowe, których konsekwencje do dziś kształtują naszą wizję świata. Choćby biblijne jabłko z drzewa wiadomości dobrego i złego. Wzięło się ono głównie z przekładu św. Hieronima, który użył  łacińskiego słowa "malum" oznaczającego zarówno zło, jak i jabłko właśnie. No a potem w kolejnych wersjach językowych, w tym w polskiej, zostało już tylko jabłko. Przez setki lat utrwaliło się ono w kulturze, aż tu nagle Michał Anioł w Kaplicy Sykstyńskiej namalował zamiast niego... figę. Pytany o powód przekłamania odpowiedział ponoć, że jego owoc jest poniekąd bardziej wiarygodny. Skoro Adam i Ewa mieli na sobie listki figowe to czemu mieliby stać pod jabłonką?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz