piątek, 3 stycznia 2014

SKÅL

Któż z nas w ferworze opowiadania przy piwie zagranicznym znajomym o antyurokach pracy nie użył słowa "chef" zamiast "boss" choć wcale nie chodziło o kucharza? A po wypiciu dwóch kufli chcąc spytać się toaletę, zapytał przez pomyłkę o szafę wnękową znacznie bliższą fonetycznie polskiemu słowu "klozet"? Tak, nie tylko po alkoholu, czasem nawet całkiem na trzeźwo stajemy się ofiarą fałszywych przyjaciół - i tych realnych, i tych lingwistycznych - czyli słów z różnych języków łudząco podobnych do siebie, ale znaczących coś odmiennego.

False firends prześladują nas nie tylko w angielskim. Z oczywistych względów jest ich też sporo w językach bliskich polszczyźnie - na przykład w czeskim. "Burák" to orzech, "květen" to maj (notabene dużo bardziej przecież ukwiecony niż kwiecień), "červenec" - lipiec (czyli też nasz miesiąc +1 - podobnie jak w poprzednim przykładzie). Dostając čerstvý chleb spotkamy się z miłą niespodzianką (bo słowo to to po polsku "świeży"), ale z kolei licząc, że to dobrze, że coś będzie "páchnout", bardzo się rozczarujemy (po czesku oznacza to bowiem "cuchnąć").

Mój ulubiony fałszywy przyjaciel pochodzi z języka dość dalekiego od polszczyzny. To szwedzkie "öl". Też chodzi o płyn, też o słomkowym kolorze - ale trudno znaleźć w oleistym brzmieniu obietnicę orzeźwiającej goryczki. A tym bardziej łacińskie alūmen, czyli zakrapiane alkoholem święto, od którego zabawne szwedzkie słówko rzekomo pochodzi... Tak czy owak: skål!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz