piątek, 15 sierpnia 2014

HENDSZEJKI POLSKIE

"Dłoń podajemy przy powitaniach i pożegnaniach oraz przy składaniu gratulacji, podziękowań i życzeń. Dłoń podaje kobieta mężczyźnie, starszy młodszemu, a przełożony podwładnemu. Dzięki temu persony towarzysko nobilitowane są chronione przed natarczywością" - czytam w poradniku savoir vivre'u. Handshake na dzień dobry to rzeczywiście zwyczaj dość powszechny na świecie, choć na przykład w krajach arabskich wykluczone są z niego kobiety, a w Japonii czy Tajlandii kontakt bezpośredni zastępuje bardziej akceptowalny tam ze względów kulturowych ukłon powitalny. 

W Polsce obyczaj energicznego uścisku prawic trzyma się doskonale. W pracy codzienne obserwuję ten rytuał. A właściwie szereg rytuałów, które różnią się między sobą w sposób dość zasadniczy. Pierwsza grupa hendszejkerów to ci, którzy po wejściu do biura podchodzą po kolei do wszystkich siedzących w naszym małym open space i z każdym witają się uściskiem rąk. W myślach nazywam ich demokratami. Drudzy - konserwatyści - podchodzą tylko do kolegów z pokerowym wyrazem twarzy omijając wszystkie koleżanki. Patrząc na ten genderowy slalom utwierdzam się w przekonaniu, że równouprawnienie to jednak temat pełen pułapek i zasadzek. 

Najbardziej jednak podziwiam trzecią grupę. To prawdziwi savoir vivrowcy. Mają w głowie ułożoną listę kolegów i koleżanek ułożoną według płci i wieku - i z zadziwiającą precyzją lawirują między biurkami honorując rangę i starszeństwo. Na pierwszy ogień idą więc panie poczynając od najstarszej - lub od kierowniczki; potem przychodzi kolej na panów.

A po porannych powitaniach i wymianie small talkowych informacji, że grypa szaleje, rotawirusy się mnożą, a dzieci chore i znów nie poszły do przedszkola, osoby o słabszych nerwach ukradkiem wymykają się do toalety, żeby umyć ręce...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz