wtorek, 25 lutego 2014

DEDYKACJA

Książki mają to do siebie, że chętnie rozpychają się na półkach i zajmują powoli coraz więcej miejsca mnożąc się w sposób całkowicie bezwstydny. Dlatego co jakiś czas z żalem rozstaje się z tymi już do cna wyczytanymi i mniej ulubionymi. Trafiają w dobre ręce - i cieszą kogoś tak samo, jak cieszyły mnie, gdy czytałam je po raz pierwszy lub drugi. 

Jedyny typ książek, z którymi rozstać się nie umiem, to te z dedykacją. Mam trochę takich - głównie z czasów szkolnych. Dziś zwyczaj pisania kilku słów w książce przed jej podarowaniem już niestety trochę zanika - a szkoda, bo te życzenia często są po latach cenniejsze niż sam wolumin.

O tym właśnie myślałam w czasie dzisiejszego przedzierania się przez las tomów w domowej biblioteczce. Przeglądając w nich odręczne wpisy z datami przypomniałam sobie historię sprzed ośmiu lat, która wstrząsnęła opinią publiczną i odbiła się szerokim echem w mediach. Historia ta dotyczy poniekąd dedykacji właśnie. A zaczyna się pewnym listem przesłanym w 2006 roku do "Polityki". Gazeta pisze: "Nasz czytelnik zamówił sobie w księgarni internetowej Merlin książkę 'Parada równości. Antologia współczesnej amerykańskiej poezji gejowskiej'. Książka, owszem, przyszła w terminie wraz z fakturą, z tym że na fakturze czarnym flamastrem ktoś dopisał: 'gej jebany'."*

Pracownika magazynu odpowiedzialnego za niefortunny dopisek podobno zwolniono. Szczęście w nieszczęściu było takie, że dedykację wpisał on zgodnie z nowocześniejszą modłą, czyli nie bezpośrednio na karcie tytułowej książki, lecz na luźnej kartce, którą można wyjąć i wyrzucić...


*Polityka - nr 1 (2536) z dnia 7 stycznia 2006; s. 85


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz