sobota, 5 kwietnia 2014

CZAS

Zmiana czasu z zimowego na letni (i odwrotnie) zawsze skłania mnie do refleksji, jak bardzo umowne jest współczesne rozumienie czasu. W tym przekonaniu jeszcze bardziej utwierdza mnie analiza mapek stref czasowych, które z użyciem szalonego geograficzno-politycznego algorytmu szatkują Ziemię we wzór przypominający ten na łowickiej spódnicy.

Większość krajów ma czas przesunięty na plus lub na minus o pełne godziny w stosunku do siebie nawzajem i do standardowego czasu koordynowanego UTC. Ale są też interesujące wyjątki - na przykład państwa decydujące się na system półgodzinny. Tak jest w Indiach, którym zależało na zastosowaniu zunifikowanej strefy w całym kraju (t.zw. IST), a taka przesunięta o 30 minut w stosunku do UTC okazała się najbardziej korzystna ze względu na wschody i zachody słońca na zachodnim i wschodnim krańcu kraju. Podobnie jest na Sri Lance, w Afganistanie, Iranie, Myanmarze, Nowej Funlandii, a nawet w pewnych rejonach Australii. 

Są też państwa, które swe strefy czasowe podporządkowały decyzjom politycznym. W 2007 roku prezydent Chavez cofnął zegarki w Wenezueli o pół godziny, by odróżnić go od tego, który jest w wielu stanach USA. Również Nepal postanowił przynajmniej w tej dziedzinie wyprzedzić Indie, swojego wielkiego i nie do końca kochanego sąsiada - dlatego czas tam to IST minus kwadrans. Oznacza to całkiem już nietypowe przesunięcie o 45 minut w stosunku do światowego standardu UTC. Drugim regionem na Ziemi, który też odmierza czas w ten sposób, są nowozelandzkie Wyspy Chatham - zegary wskazują tam UTC+12:45 w zimie i UTC+13:45 w lecie. 

A oto mała ciekawostka. Mówi się, że w Bawarii zegary działają inaczej. Okazuje się, że nie tylko w przenośni: w tym na wieży klasztoru w Steingaden duża wskazówka odpowiada za godziny, a mała za minuty. Która więc jest godzina?...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz