Podobno faktycznie na całym świecie istnieje tylko jedno duże miasto bez sygnalizatorów. A jest nim Thimphu, stolica Bhutanu. Aż trudno sobie wyobrazić osiemdziesięciotysięczną metropolię bez automatycznych regulatorów ruchu, z drugiej strony nie ma tam aż tak dużo samochodów.
Co ciekawe w Thimphu zainstalowano kilkanaście lat temu jeden sygnalizator. Działał on jednak krótko - król uznał ten system za nieprzyjazny i podtrzymano dotychczasową metodę ze strażnikami sterującymi przepływem pojazdów i pieszych.
Mieszkańcy miast do świateł przyzwyczaili się tak bardzo, że nie myślą o nich na co dzień i specjalnie ich nie zauważają - oczywiście poza kolorem wskazującym, kto może iść lub jechać. Rzucają nam się w oczy czasem w innych krajach - gdy na przykład mają odmienny kształt. Tak było ze słynnym Ampelmannem, lekko otyłym ludzikiem charakterystycznym dla świateł dla pieszych w dawnym Berlinie Wschodnim. Był on jednym z symboli miasta, dlatego choć dziś - w dobie unifikacji - nie ma go już prawie na ulicach stolicy Niemiec, to nadal sprzedawane są gadżety z jego podobizną. W salonie w Hackesche Höfe (w bramie numer 5) i w sklepikach dworcowych można kupić siatkę, notatnik, długopis, cukierki, a nawet kolczyki z Ampelmannem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz